Nie zliczę ile osób podnosiłem na duchu w czasie żałoby. Żałoby po stracie bliskich, cholernie bliskich osób. Zliczę za to ile razy byłem w życiu w żałobie. Dziś znów to przechodzę. Dziś nad ranem, po okropnie zimnej dla mnie nocy, otrzymałem informację o śmierci, której zwiastun odczuwałem. Odznaczam ostrzem kolejne nacięcie na moim sercu. Z czasem się zabliźni. I będzie współgrać z pozostałymi, pogłębiając moją arytmię.
Czuję się jak w objęciach starego przyjaciela. Przenikliwy smutek i ból przeszywają moje ciało. Znane, mile widziane.To stan przewidywalny i zupełnie zrozumiały. Podczas upalnych czerwcowych nocy, ja się trzęsę z zimna. Dziś była też bardzo intensywna burza. Mokłem, słuchając deszczu. Ból i ukojenie. I znów ból… Znów ukojenie… Jak morska fala. Każdy posiłek wywołuje wymioty, a… Wspomnienia uciskają wnętrzności i powodują mdłości. Stary druhu, nie przypuszczałem, że znów się spotkamy. Nazywam to rzyganiem sercem. To nic złego, po prostu muszę jeszcze raz zobaczyć wszystkie emocje…
Wiem, że to minie. Wiem, że śmierć coś kończy, ale w pewnym sensie zaczyna coś nowego. Zostawia przestrzeń. Teraz wiem też, dlaczego tej nocy było mi tak ciężko. We mnie również coś umierało. Czyli myliłem się, na tej scenie są dwa trupy.
Matematyka śmierci, znów na minus.
0+1+1+1-1-1+1-1-1= 0
0-1-1= -2
-2-1= -3
-3+1+1=-1
-1-1=-2
-2+1=-1
-1+1=0 – 1 = -1
Także już tutaj byłem. To zabawne, że te cyfry pozwoliły mi odejść od myśli. Chociaż na moment.
Wiem, że wszystko wymaga czasu. Wymaga przestrzeni. Wiem o tym, że muszę pogodzić się ze stratą. Nie potrafię. Im szybciej to zrobię, tym szybciej żałoba przejdzie do kolejnego etapu. Etapu miłego i ciepłego wspomnienia. Pragnę już tam być. To jest cel. Chociaż również mam nadzieję, że się obudzę jak w „dniu świstaka” i wszystko się zacznie od początku, jakby nie było ciągu dalszego.
Pomocne w tym są rytuały i tworzenie. Sen, jedzenie i unikanie alkoholu. Jestem w najgłębszej rozpaczy i pozwalam na nią dziś, pieprząc zasady. Będę ją oczywiście dopuszczał jeszcze bardzo długo. Jednak wiem, że nie wolno mi zostać w hotelu Urlich na zawsze. „To miejsce nie ma życia”, a życie jest najważniejsze. Zostanę tu do urodzin.
Kartka leżąca na biurku, koło olejka lawendowego: „Rezonans. Nierzeczywiste porozumienie twórcze. Podobne do silnego narkotyku. Zupełnie zrozumiałe i naturalne dla twórców.” jak zawsze bardzo przydatna „złota myśl”.
Pisanie listów do martwych idzie mi nader dobrze. Teraz muszę jednak posprzątać hotelowy pokój. Mam nadzieję, że zapalona świeczka nigdy nie zgaśnie.
Dodaj komentarz