W pierwszym strzale wydaje się to słowo przynajmniej pokraczne. W drugim kojarzy z uciśnionymi mózgami partii politycznej, której wyznawcy pełni animuszu brną rozpędzeni w kierunku betonowej ściany.

Mając za sobą przedstawienie preferencji politycznych można przejść do najważniejszego tematu, związanego z pisaniem. Bo tak naprawdę to właśnie o tym pisać miałem, chciałem i w efekcie piszę. Forma słowa jest zdecydowanie niepoprawna (pisanie, gwoli ścisłości), ale jako chwytny tytuł pasuje jak najbardziej. Odklejenie łączy się z pierwszym zdaniem tego tekstu, także śmiało można przejść dalej.

Threads bezbłędnie trafił w końcu do grona odbiorców i pozwolił na małą dyskusję. Pisarskie sociale to pisarze piszący dla pisarzy. Pana z pianą na ustach po lewej, z tyłu, zapraszam do wyjścia. Jak ktoś pisze, to jest pisarzem, a jak chujowo- to chujowym i już. Podobnie jest z resztą w świecie fotografii, w którym zainteresowanie nią sięga praktycznie tylko fotografów. Rykoszetem trafiamy na czystego (jak łza) czytelnika, a może odbiorcę, który lubi nasze pióro, chwyta go nasz sposób prowadzenia narracji (czy kadry i estetyka wypowiedzi). Tutaj też naszło mnie przemyślenie, które nieco wyewoluowało. Przecież to nic złego, że czytają nas pisarze (nie mylić z psiarzami). Jedna z osób również podniosła ten argument: mogą nas ocenić z pryzmatu własnego doświadczenia twórczego. Piszący czytają (zazwyczaj), bo lubią, bo tak obcują ze słowami drukowanymi, które potem sami z siebie wypluwają. Cóż, podobno czytają też inni…

Wspomniałem w wątku o blogosferze, która w gruncie rzeczy trochę podupadła. Sociale nieco zabrały przestrzeń stronom, które umożliwiały prowadzenie swoich wirtualnych dzienników. Dzisiaj ktoś publikuje na Medium (ja to tylko będę sobie tam robił jaja- przyznaję), ktoś inny z kolei na Wattpad. Tych drugich zaczepiłem w poście w social mediach i dostałem w zamian ciekawe odpowiedzi.

Dążę do tego, że przeczytanie kilku komentarzy, doprowadziło mnie do napisania o „pisowaniu”. Pokracznie zepsutego słowa związanego jednak z pisaniem. Przynajmniej na potrzeby tego tekstu.

Mogę pisać dla siebie. Robię to naturalnie przez cały czas. Wiele pisarek i pisarzy robi podobnie. Dołączam jednak do grona ludzi podobnych do mnie (potrzeba socjalizowania się, łączenia w grupy). Może wymienimy się uwagami, pomysłami i informacjami o publikacjach. Taka teoria przynajmniej rodzi mi się w głowie. Czytam codziennie, mogę też czytać osoby, z którymi dyskutuję- co to za problem. Dobra- przyznaję, że odbijam się od 90% romansideł, ale przynajmniej próbuję. Sam z resztą kiedyś napisałem „fantastyczną” historię miłosną (proszę mi tu nie parskać śmiechem, niech pierwszy rzuci kamieniem, który nigdy…). Wracając: wspieramy się mimowolnie (a może specjalnie). Zostawiamy ślady po obecności. Małe klepnięcia w ramię (albo strzały przez łep). Przeczytałem, byłem. Rób to dalej. Usuń konto. Dodaję trochę otuchy? Po części pewnie tak. Ten ślad prawdopodobnie sugeruje algorytmom podsuwanie treści kolejnym skrolującym. Może trafię do kogoś o podobnym rezonansie. Może się zaczytamy (zapoznamy czytając). Rozszerzam działanie zauważonego wpisu innego autora (autorki- feminatywowanie mode on). Zamiast rywalizować o czytelnika (którego każdy z nas i tak ma), ciągniemy wszyscy wzajemnie swoje wagoniki. Taki kolektyw pisarski bardzo mi się spodobał jako myśl. Jako idea, którą trzeba przekuwać w działania.

I naprawdę mnie gówno obchodzi, czy ktoś pisze fenomenalnie, czy średnio. Jest zaawansowany w procesie, czy raczkuje. Pisze 20 lat czy 20 minut. Doceniam kontakt z osobami na tyle zdecydowanymi (i niech będzie: głupimi), że postanowiły podzielić się swoimi historiami, myślami, no i słowami z szerszą publicznością. Gratuluję odwagi.

Wymaga to przestawienia mózgu na inne tory. Odkrycia, że kontakt z innymi osobami podobnymi do mnie może przynieść korzyści. Co tu oszukiwać. Tylko, na litość boską, nie inputujcie mi kolejny raz krzyków, że oto jest dzieło sztuki dostępne za darmoszkę do przeczytania. I tak będziecie to robić, a róbcie sobie. Osobiście wolę drogę na około. Po prostu. Być wsparciem, być sobą… Przyznam, że pierwsze moje wizyty w wątkach pisarskich przyczyniły mnie o ból głowy i zniechęcenie (delikatnie pisząc). Pomyślałem, że książkowo- pisarska społeczność jest chronicznie chora i jedynie krzyczy o swoich dziełach. Bierze kąpiel w swojej zajebistości i krótkimi filmikami (kręconymi w pionie) prezentuje treści wrzucone do jakiegoś syfiastego serwisu. Na szczęście, jakoś trafiłem na tą (nieco) zdrowszą część społeczności piszących. Prawie życzliwą, prawie chętną do poznania innych. Z pewnością chętną do rozmów okołopisarskich. I do podzielenia się doświadczeniem i przemyśleniami (rzadko pisarskimi).

Mało istotne gdzie publikujemy własne treści. Wydajemy, chcemy wydać, czy pieprzymy wspieranie wydawnictw. Publikujemy rolki z treściami własnych powieści, wykupujemy reklamy, czy filozofujemy w socialach licząc na zainteresowanie własną osobą. Cel mamy wspólny: dać się zauważyć.

Zamiast walczyć ze sobą, po prostu się: zauważmy, uszanujmy i popiszmy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *