Kogo obchodzi

Widząc tytuł mam załatwiony motyw muzyczny jak i z góry wiem, że wiesz, że będzie o samobójstwie.

Przytłaczające myśli mogą cię gnębić od dłuższego czasu. Wszystko niesie za sobą pewnego rodzaju konsekwencje. Beznadzieja sytuacji, brak perspektywy i ból, którego nie sposób się pozbyć. Znajome poczucie, że nikogo nie obchodzi co wewnętrznie się dzieje. Kto może zrozumieć? Przenikający smutek i to wieczne szukanie rozwiązania… Zmęczenie. Szukanie sposobu na pozbycie się przytłaczającej codzienności i rzeczywistości. Smutek. Samotność. Hektolitry łez. I to oczyszczające uniesienie, kiedy zapala się iskierka nadziei na rozwiązanie. Poczucie tego podniecenia na myśl, że się uwolnisz i bez żadnych pieprzonych konsekwencji rozwiążesz wszystkie swoje problemy.

Świetnie to znam. I tutaj cię zatrzymuję, na momencik. Mnie to obchodzi. I znajdziesz jeszcze przynajmniej jedną osobę, którą to obchodzi. Jeśli jest beznadziejnie, albo chociaż kiepsko (już jakiś czas), to możesz znaleźć ukojenie w paru miejscach- również w sieci (spróbuj). Anonimowo. Czy raczej w miarę anonimowo (wiadomo, że po tej jasnej stronie ciężko nie zostawiać po sobie śladów).

116 123 całodobowy telefon zaufania dla osób dorosłych. Można też popisać 116sos.pl

116111 całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży. Pewnie łatwiej ci będzie popisać (kiedyś to było czatowanie…) 116111.pl/czatuj

O depresji mówi się dużo, ale często niewyraźnie. Też widzę bagatelizowanie tego tematu. Poruszam tutaj kwestie związane z kryzysem psychicznym, bardziej w ramach przemyśleń. Nie jestem twoim lekarzem, po prostu byłem po drugiej stronie. Teraz miewam tylko gorsze dni. Zebrałem narzędzia.

Słuchaj: myśli nie powinny aż tak przytłaczać. Więcej informacji znajdziesz na świetnej stronie forumprzeciwdepresji.pl

Wracając… Pisałem, że mnie obchodzi twoje samopoczucie.  Pewnie myślisz, co ten pseudo anonimowy random z internetu, co może o mnie wiedzieć? I może dobrze sobie myślisz. Co ja wiem? Cóż… Pierwszy krok to rozmowa. Kręcąca się myśl, która ciągnie za sobą czyny..? Serio? Prosimy otoczenie o pomoc, a tylko część osób jest czuła na ten krzyk… Bo to krzyk. Oczywiście, że wzmożona czułość, empatia, a może też własne przeżycie? Co powoduje zainteresowanie? Nie będę oszukiwał. Każde życie jest cenne. Ja przez to przechodziłem. Zamiast się zabić, pozwoliłem sobie na ryzyko życia. Dałem się wciągnąć w rozmowę. Podjąłem mimowolnie trudną walkę. Poddawałem się nie raz. Wracałem do najciemniejszych zakamarków mojej świadomości. Czułem bezsilność po tym, jak kolejne wizyty u lekarza i lekarstwa nic nie dawały. Nie wiedziałem jednego. Zdrowienie to proces. Nawroty fatalnego samopoczucia są codziennością. Ciężar jest odczuwalny zawsze. Dziś to po prostu część życia. Wiele osób nie potrafi (jeszcze) sobie z tym poradzić. Rozumiem, że w twoim wypadku lekarstwa zmieniają twoją fizyczność. Odklejają cię od codzienności. Zmieniają w kogoś, kim nie jesteś. A co, jeśli mają dać przestrzeń na własną walkę? Tabletka przeciwko depresji, która ją zabierze po 4 tygodniach zażywania? Myślisz, że takie istnieją? Nic nie działa „od ręki”. Mi na przykład żadne ilości (i typy) dragów, ani alkoholu nie były w stanie przywrócić normalność. Dziś każde dziecko wie, że to tylko pogłębia chujowe samopoczucie, alienację i bezsilność. Nie mogłem nikogo stracić, bo (oczywiście) nikogo nie miałem. Otaczałem się ludźmi, którzy nic dla mnie nie znaczyli. W tej jednej sytuacji. W tym momencie miałem jeden cel. Uwolnić się.

I wtedy dostałem powiadomienie, że mam nową wiadomość. Odpowiedź na komentarz. Akurat, w takiej ważnej chwili. Podszedłem do tego cholernego komputera odpisać. I tak się wciągnąłem w zwyczajną rozmowę, że obeszło mnie bokiem odebranie sobie życia.

Błagasz o pomoc. Daj sobie szansę. Zawsze jest rozwiązanie. I każde rozwiązanie niesie za sobą konsekwencje. Warto to przemyśleć, chociaż oczywiście odjebanie się od jestestwa jest tak kusząco piękną opcją, że trudno uwierzyć w jakieś negatywne strony. Przecież popłaczą i im przejdzie. Wszyscy się uwolnią od problemu, jakim jestem. Kulawe nóżki ma ta teoria. Ja usłyszałem, że to twoje poczucie nie zniknie po śmierci. Dokonasz transferu bólu i pomnożysz go na dziesiątki osób otoczenia. I oczywiście, że mnie też gówno obchodzili inni, bo to ja jestem zmęczony. Tylko czy naprawdę tak było? Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, bo nie dałem sobie tej szansy… Szansy się dowiedzieć. Myślałem, że to już kres. Naiwność. Z drugiej strony zezwolenie sobie na pewien romans z życiem, na postawienie sobie celu, na sprawdzenie co będzie dalej (skoro jest już tak źle, to nie może być gorzej co?). Zawsze mogę zmienić zdanie, podejmując wszystkie decyzje, poza tą fatalną w skutkach. No i raz się przekonałem, a drugi raz już nie panowałem nad własnymi emocjami i myślami, które przeobraziły się w czyn. Nagle. Niby nie zaplanowany. Czyli kolejna porażka. I tak i nie. Nie miałem wszystkich narzędzi do dyspozycji.

Twoje odejście będzie miało konsekwencje i odbije się na życiu innych ludzi. Do tego nie trzeba żadnych dowodów. Twoich dzieci (mogą się nie urodzić, albo mieć traumy). Przyjaciół (bo  może ich absencja wynika z tego, że ich odrzucasz). Przelotnych znajomych (którzy nie potrafią pomóc i się odezwać). Pani z piekarni (ale jak to, taki uśmiechnięty był). Nauczycielki polaka (poleciałem, co?). Autora nieznanego, tego z sieci. Wszyscy, którzy mieli z tobą kontakt będą mieli cholernie trudną emocję do ogarnięcia. Wielu z nas nie do końca będzie w stanie sobie z nią poradzić. I jeśli nie wierzysz w to, że ktoś się tobą interesuje i komukolwiek zależy na twoim życiu, to… Mi zależy.

A gdzieś tam wcześniej pisałem o wielkoliterowaniu w tekstach na tej stronie i określeniu odwiedzających czytelnikiem- stąd czasowniki osobowe mają taką, a nie inną formę.
Wspominając śmierć przyjaciela, wracam do codzienności. Trzymaj się.

Odpowiedzi

  1. inthe7thheaven

    Dziękuję za ten wpis <3

    1. dzięki za poświęcenie chwili

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


przeczytaj również

© Autor Nieznany 2025